wtorek, 15 maja 2012

Beskid Żywiecki (Saybuscher Beskiden)

No więc: Na początku był deszcz i śnieg leżący po stronie północnej. I wiało złem, i grzmiało przeraźliwie, choć w sumie w oddali. Ale człowiek nie odczuwał komfortu. W związku z czym udało mu się tylko prawie dotrzeć na Babią Górę. Dlatego zapewne będzie musiał w to miejsce wrócić.







Deszcz ma swój jeden mały plus - ładnie nasyca zieleń. Więcej plusów deszcze nie ma.


Potem nastał dzień ulewy i miniatur. Oraz trunków. Dzień, który zaczął się dobrze, w środku się zepsuł, aby jednakże zakończyć się happy endem. Dzień w malutkim, aczkolwiek ładnym miasteczku:

 
...z Muzeum Browaru Królewskiego...









W ten dzień w Andrychowie świat się nieco skurczył, poskracał i zabsurdalnił...zabsurdował...zabsurd...




No i ten happy end w końcu, w towarzystwie naprawdę grzanego kufla.
A potem nastała słoneczność. I było już tylko pięknie.
(Na trasie na Rysiankę) 


















(W zabytkowym parku w Żywcu)












(Na trasie na Pilsko)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz